wtorek, 11 lutego 2014

mroczna strona słonecznego kontynentu

Dziś byłam świadkiem porażki złego. Niejednej. O jednej napiszę.
Matka, Ruandyjka, karmiąca piersią niemowlę podczas Eucharystii. Ta sama kobieta, już bez dziecka, kuląca się w sobie, skrywająca twarz. Głuchy bełkot. Drgawki. Jęki. Krzyki. Pot. Ciało w paralitycznych spazmach. Piana z ust. Wrzaski. Ciało odrzucone w konwulsji zmiotło pół kościelnej ławki. Próba obezwładnienia nie-do-końca udana. Ciągłe wrzaski; właściwie już nie-ludzkie. Ciało skrępowane i z wielkim trudem wyniesione przez kilka osób. Niemowlę na ręku babki, uporczywie wpatrujące się w ścianę. Na ścianie zdjęcie Pierwszego Polaka Papieża. Pomóż jej. Zachowaj je.
W Afryce łatwo go zdemaskować. W każdym razie łatwiej niż w Europie. Jest słaby lub zbyt oczywisty. Oferuje się jako ten, który może to, czego nie zrobi Ten, który wszystko może. Łatwo mu się tu ufa.
Dziś został zdemaskowany. Uwolniło się spod jego władzy kilka lub nawet kilkanaście osób. Uciekł jak tchórz, którym jest.
Oczywiście dzięki Temu, który wszystko może.

Po takich przedpołudniowych doświadczeniach i zachęcona pięknie jaśniejącym słońcem, postanowiłam wybrać się na spacer. Chciałam pozwiedzać okolicę, miałam nadzieję na chwilę uważności w samotności, w otoczeniu przyrody. Nic bardziej mylnego. Ruanda to bardzo mały kraj, z bardzo dużą liczbą mieszkańców. Zastanawiam się, czy istnieje w ogóle możliwość jakiegokolwiek niespotkania nikogo po drodze. Prawdopodobnie nie. A każdy spotkany albo cię pozdrowi, albo zrówna z tobą swoje kroki, albo zażąda od ciebie pieniędzy lub słodyczy, albo stojąc w miejscu będzie cię śledził, aż znikniesz z jego pola widzenia. W końcu jesteś biały, wiec na pewno na pozdrowienie odpowiesz, a tak na prawdę jesteś tu po to, żeby dać. Cokolwiek, ale dać - to twoje zadanie. Tu nie ma samotności. Choć momentami było całkiem sympatycznie. Taką oto eskortę miałam przez dobrych kilkaset metrów wędrówki:
Dziewczynki nie chciały ani pieniędzy, ani cukierków. Podobało im się to, że idę, jestem biała, mam aparat i mogę zrobić zdjęcie a potem im je pokazać. :)

2 komentarze:

  1. Oj, to pewnie zakładana formacją godzina dziennie w ciszy przyrodniczej może się okazać nie do osiągnięcia! :-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze mi się nie zdarzyło!

    OdpowiedzUsuń