piątek, 25 września 2015

usłysz i uwierz

Słyszę dzisiaj
Przyszła chwała tego domu będzie większa od dawnej, mówi Pan Zastępów; na tym to miejscu Ja udzielę pokoju (Ag 2,9)
i zastanawiam się, czy potrafię.

środa, 16 września 2015

status quo

Dziś na fb wyświetlił mi się wczorajszy status księdza Wojciecha Węgrzyniaka:
Jeżeli nie zaczniemy bardziej słuchać Słowa Bożego i więcej się modlić, to się będziemy wiecznie kłócić. Tylko tematy będą się zmieniać.
Matko, jakie to prawdziwe.
Zarówno w huczącym od imigracji internecie, jak i w zacisznej placówce misyjnej.

Widzimy same drzazgi.
Nie dostrzegamy belek.

czwartek, 10 września 2015

wszystko cokolwiek tak i wy nawzajem

Ponad trzy lata temu zostałam poproszona przez bardzo drogą mi osobę o przeczytanie fragmentu Pisma podczas jej ceremonii ślubnej. Tak wyszło, że przygotowując czytanie nauczyłam się tego fragmentu na pamięć. Zrobiłam to wtedy dla nich, dla niej i jej męża. Ale nie miałam pojęcia jak wiele oni zrobili dla mnie prosząc mnie o tę przysługę.
Od tamtej pory to Słowo we mnie żyje. Ja żyję dzięki niemu.

Przypomina mi, że jestem ważna. I jak jestem ważna. Że jestem piękna i kochana, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. Uświadamia, że zostałam wybrana. Uczy mnie tej miłości, którą zostałam obdarzona.
Pokazuje, że jestem we właściwym miejscu. Nie tylko fizycznie.
Jest dla mnie wyrocznią, zwierciadłem w którym codziennie mogę się przeglądać po to, by zauważać niedoskonałości i móc je poprawiać.
Pokazuje mi drogę, którą mam iść. Rozjaśnia ciemności braku dystansu.
Uczy chyba-najtrudniejszej-rzeczy-na-świecie: wybaczania.

I daje przykład jak bardzo mogę być wdzięczna.

Tym Słowem jest dzisiejsze pierwsze czytanie -  fragment Listu do Kolosan.
Zacytuję go teraz w całości, bo nie ma tam słowa, które mogłabym pominąć.

Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem; jeśliby kto miał zarzut przeciw drugiemu - jak Pan wybaczył wam, tak i wy. Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego zostaliście wezwani w jednym ciele. I bądźcie wdzięczni! Słowo Chrystusa niech w was mieszka z całym swym bogactwem, z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach. I wszystko cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko czyńcie w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego.

wtorek, 1 września 2015

Dzień Pański przyjdzie tak, jak... złodzieje kubłów.

Od miesiąca wszyscy tu modlą się o deszcz, który właśnie wczoraj spadł. Prawdopodobnie padało przez całą noc, lub większą jej część.
To dobrze.
I źle.

Mam wrażenie, że to właśnie deszcz zmotywował złych ludzi do działania. Bo w nocy także zostaliśmy okradzeni.

Włamano się do szkolnego budynku A, w którym, między innymi, znajduje się pracownia ceramiczna.

Nie wiem jak złodzieje sforsowali żelazną bramę wejściowo-wjazdową na teren szkolny. Bardzo możliwe, że po prostu była otwarta. Ach tak, chyba rzeczywiście była - watchmen odpowiedzialny za tamten teren przyznał się, że nie zamykał jej, bo była zepsuta. (?!) Ciekawe od jak dawna. I ciekawe, czemu nikt więcej o tym nie wiedział.
Żelazne drzwi wejściowe do szkoły ustąpiły zapewne za pomocą łomu. O tak:
Następne, pierwsze drzwi na prawo, drewniane, to drzwi do pracowni ceramicznej. Dwuskrzydłowe, więc pewnie wystarczył im mocniejszy kopniak.
No i okradli nam pracownię. Ciekawa jestem, czy ktoś z Was mógłby się w ogóle domyślać, co zabrali.
Otóż, z całego wyposażenia pracowni, zginęły nam cztery plastikowe, około stulitrowe, pojemniki na masę. Nic innego. Złodzieje zadali sobie trud opróżnienia pojemników, dzięki czemu cały znajdujący się tam materiał mamy teraz na podłodze.
Dzięki temu również mamy ślady sprawców.
I co z tego.
Jesteśmy w Afryce, gdzie kradnie się brudne, opisane, plastikowe pojemniki i nie zabezpiecza się śladów. Panowie policjanci przyjechali (a w zasadzie zostali przywiezieni przez naszego szofera i nasz samochód) i pooglądali sobie budynek oraz pozapisywali, co zobaczyli. I na tym koniec.

Nie zginęło nam nic z tego stołu:
co może świadczyć o tym, że złodzieje nie poznali się na naszej sztuce. Lub o tym, że jest nic nie warta. ;)

Nie zginęła też żadna z dwóch par moich butów, choć jak widać na załączonym zdjęciu śladów, mogłyby się przydać. Prawdopodobnie dokładnie wiedzieli, po co przychodzą. Nie zajmowali się zatem błahostkami.

Na koniec brudnej roboty, użyli pracownianej firanki do wytarcia rąk. Uroczo, nieprawdaż?

Jest kilka plusów całej tej sytuacji.
Po pierwsze, brudna robota zajęła złodziejom trochę czasu i sił, dlatego nie zdołali już włamać się do kolejnych pomieszczeń. Choć próbowali do wszystkich - tam jednak drzwi są jednoskrzydłowe, więc nie było tak łatwo. Z jednego, które było otwarte, zabrali dwa materace, które były tam od czasu zeszłorocznych egzaminów, kiedy to przebiegu wszystkiego pilnowali mundurowi urzędnicy państwowi, a jako że egzaminy trwały kilka dni, panowie musieli gdzieś nocować.
Z tych kolejnych pomieszczeń złodzieje mogliby zabrać dużo cenniejsze rzeczy - między innymi cały asortyment szkolny, który przybył do nas z ostatnim kontenerowym transportem. Oraz nierozpieczętowane jeszcze pryzmy papieru brajlowskiego, który to papier tu na wagę złota jest, bo bardzo trudno go w ogóle dostać.
Po drugie, wywalanie tej gliny z tych pojemników w celu przerobienia jej i uplastycznienia i tak mnie czekało. Może nie zrobiłabym tego z takim rozmachem, i na przykład masę lejną przelałabym do innego, mniejszego pojemnika, ale połowę roboty w zasadzie za mnie wykonali. Teraz tylko poczekać muszę na dostawę nowych kubłów, które zdeklarowali się sfinansować, pociągnięci do odpowiedzialności za niewywiązanie się z obowiązków, watchmeni. Dwóch z nich zostało zatrzymanych na posterunku do czasu zwrócenia dwóch trzecich równowartości szkód. Natomiast ich szef, który często na noc wybywał do kabaretów, albo po prostu spał, bo kabarety odwiedzał wcześniej, został zwolniony z policji i wrócił do swoich obowiązków (ktoś musiał, a jemu siostry najbardziej ufają, bo pracuje najdłużej i jest "uczciwy" - termin ten nabiera tu nieco innego znaczenia...), ale otrzymał ostrzeżenie, że przy kolejnym przyłapaniu go na drinkowaniu, wylatuje z hukiem.





Przyznam, że bawi mnie teraz ta cała sytuacja. Rano wcale nie było mi do śmiechu, bo złodziejstwo wcale nie jest zabawne. I jutro pewnie też do śmiechu mi nie będzie, bo masa na podłodze nie może leżeć, więc trzeba się będzie zabrać za sprzątanie.




Natomiast tym, co nie rozważali Słowa z dzisiejszego dnia, ani nie byli na Eucharystii, polecam przeczytać: 1 Tes 5,1-6.9-11. Można tutaj. :)

Takie to złodziejaszki mają wyczucie. A może sposób na ewangelizację? ;)