niedziela, 29 maja 2016

z życia wzięte

jeśli brakuje ci na wszystko czasu, wiecznie gdzieś pędzisz, niemal zawsze się spóźniasz
zacznij odmawiać trzy różańce dziennie
i zauważ tę rożnicę, która się wydarza





niedziela, 27 marca 2016

wstał

nie szukajcie.
nie znajdziecie.
nie ma Go tu.

wstał!

no i git.

no i niech już wreszcie przyjdzie!
przyjaciel
by rozjaśnić nasze mroki błękitnym światłem.
.

poniedziałek, 14 marca 2016

tydzień

Nagrzać się tym tutejszym słońcem.
Najeść się marakui, bananów i awokado.
Naprzytulać się, nauśmiechać, napowygłupiać.

Nie da się przecież tak na zapas.

wtorek, 23 lutego 2016

wilczym śladem

Nie doskwiera mi tu samotność. Nie taka fizyczna. Czytając wilczego bloga uświadamiam sobie, że chciałabym jej doświadczyć. Tutaj mogę próbować, ale to na nic - w tym kraju nie zaistnieje takie zjawisko. Nie da się pójść na samotny spacer; nie można usiąść gdzieś na jakąś chwilę, żeby podczas tej chwili nie przewinął się ktoś w zasięgu wzroku lub słuchu. Po prostu nie ma takiej możliwości. A ja tak bardzo jej potrzebuję. Bo kiedy to już się dzieje, kiedy tak fizycznie jesteś sam i prawie w każdym momencie jesteś zdany jedynie na siebie, paradoksalnie dociera do Ciebie świadomość, że właśnie nie jesteś sam. Że po pierwsze: sam tego chciałeś - nikt cię nie opuścił, to ty opuściłeś; po drugie: ze zwiększoną siłą uświadamiasz sobie, że tęsknisz, i że wrócisz, bo masz do kogo i po prostu możesz; po trzecie, najważniejsze: w fizycznej samotności, w dźwięku ciszy i własnych myśli w końcu dociera do ciebie to, co mówi Bóg. Jego słowa łagodnie dźwięczą w szumie liści i śpiewie ptaków. I mówi Ci o tym, że jest z tobą, bo On nie ma potrzeby opuszczać. I jeszcze o tym, że ty jak najbardziej opuszczać możesz, właśnie po to, by On mógł pokazać ci, że będziesz chciał wrócić. Nie mówi ci, że źle zrobiłeś. Mówi o tym, co dobrego może z tego wyniknąć.

Po obejrzeniu "181" przyszło do mnie pragnienie samotności. Takiej, która otwiera na bycie z ludźmi. I wróciły marzenia o tamtym kontynencie.

niedziela, 14 lutego 2016

Usłyszeć, żeby zobaczyć.

Radio to jest w ogóle jakiś kosmos.
I nie chodzi mi tu tylko o to, że nadając audycję, wrzucam coś w eter.
O to także, a może przede wszystkim o to, że to przestrzeń, która w połączeniu z  percepcją odbiorcy, a zaraz za nią z jego wyobraźnią, staje się sceną, na której odgrywają się najpiękniejsze widowiska. Widoczne tylko dla jednego widza - odbiorcy i autora zarazem. Nikt inny nie ogarnia tego w taki sam sposób. Każdy na swój własny.
Ach, no i do oglądania nie potrzebuje oczu.
Czyż nie jest to kosmos?


Ludziom, którzy wpadają na takie pomysły, należy się jakaś kosmiczna nagroda. Wierzę, że już mają ją tam zapisaną.









Ileż można zobaczyć, słuchając jedynie. O ileż więcej, niż kiedy się patrzy i ogląda.

sobota, 30 stycznia 2016

Powroty

Jako pierwsi pojawili się nasi bracia albinosi: Jackson, Silver i Egide. Przyjechali z tatą i wszyscy troje wyglądają jak jego nieco mniejsze wersje. Trzeba ich było porządnie wyprać i wyszorować, łącznie z tatą. To było dwa dni temu.
Wczoraj przyjechała Francine. I nasze zezujące sistrzyczki: Delphine, Renatha i Maryśka.Wczoraj też okazało się, że mały Egide niestety ma malarię.
A dziś to się już posypało. Sandra, Krysia, Anitha, Carole Ester, Pączki, Agnes, Eveline...już sama nie pamiętam. No i jeszcze Niespodzianka, o której za chwilę.
A w ogóle to powinni zacząć przyjeżdżać jutro! No.

Pisałam ostatnio o paczkach z kawą, które dostaję. Ale są też i bez.
W nich najczęściej można znaleźć przede wszystkim dużo zaskoczenia. I zapewne sporą dawkę dziecięcego szczęścia. Zapewne, gdyż jeszcze nie zdążyłam się o tym przekonać. Wszystkim, którzy poruszeni historią naszej Didianki wysłali jej na pocieszenie różne drobiazgi, winna jestem wyjaśnienie. I przepraszam, że nie pisałam o tym wcześniej.
Didi niedługo przed Świętami Bożego Narodzenia pojechała do domu. Wszyscy mamy nadzieję, że rzeczywiście go tam odnalazła. Jej mama zadzwoniła któregoś dnia i powiedziała po prostu, że można ją przywieźć. No i pojechała. Paczuszki dla Małej, które dotarły do nas już po jej wyjeździe, przechowywałam z nadzieją, że wróci i bardzo się nimi ucieszy. No i wróciła! Właśnie przed chwilą ją wyprzytulałam na powitanie. Wygląda na szczęśliwą. Co więcej - jest z nią jej mama z może-dwumiesięczną siostrzyczką, której przychodzenie na świat było najprawdopodobniej przyczyną wcześniejszych nieporozumień i braku kontaktu. Chyba jakoś wszystko się poukładało! Będę jeszcze tylko musiała wymyślić sposób, jak przekazać Didi prezenty, gdyż dzieciaków coraz więcej - w najbliższy wtorek nareszcie zaczyna się szkoła!

Jakieś pomysły? :)

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Paczki z kawą

Rwandyjską kawę wysyłam do Polski jak tylko jest jakaś okazja, bo dobra. Podobno lepsza niż Lavazza. Z Polski natomiast przysyłają mi aromatyzowaną arabikę z Kwidzyna. Bo niektórzy tu w Rwandzie, w kraju kawą sypiącym (bo raczej nie płynącym), za taką właśnie tęsknią. Poza tym w kawie wciąż dobrze przesyła się prezenty urodzinowe. Dziś w końcu dostałam i odpakowałam. Nadawcom-sprawcom-rozdawcom dziękuję! I tęsknię.

Niech te kawowe paczki będą też pretekstem do napisania czegoś więcej. Rzadko to ostatnio robię i dotarło do mnie, że mi tej "aktywności" brakuje. Jakoś za szybko żyję. Prawie nie mam czasu na postój i głębszą myśl. A może nie o szybkość tu chodzi, ale powierzchowność. Tak właśnie. Prześlizguję się po powierzchni.

Ale w końcu dostaję prezent od Boga. W poszukiwaniu czegoś w-danej-chwili-niezbędnego, natrafiam na kartkę sprzed kilku lat od Bliskiej Osoby. Nie miałam pojęcia, że mam ją tu ze sobą. Właściwie, to już praktycznie w ogóle zapomniałam, że ją dostałam. Czytam i uświadamiam sobie, że bliskość była kiedyś bliższa. Teraz, może też trochę za sprawą fizycznej odległości, nosi znamiona dalekości. Niemal natychmiast zabieram się do odpisywania. Nie chcę tego stracić. Odpisuję na kartkę sprzed lat. Adres znam. Jak własny.

Dzisiejszy dzień był inny od reszty.
Każdy dzień zaczynam od Uczty. Codziennie rano jem z jednego stołu z tymi wszystkimi, którzy tak jak ja, czują głód. Jesteśmy tacy różni, tacy inni. I tacy jedno. Ten stół nas jednoczy. Przy nim przestaje mieć znaczenie to, czy masz na nogach buty. I czy może umiesz pisać. Albo czy kiedykolwiek byłeś poza granicami swojej wioski. I jak daleko zaszedłeś. Czy jesteś ofiarą, czy może oprawcą.
Dzisiejszy dzień był inny od reszty.
Dziś nie poszłam do stołu. Zaspałam.
I paradoksalnie dobrze się stało.
Bo zatęskniłam. Poczułam brak.
Potrzebowałam go poczuć.

Dzisiejszy dzień był inny. Przynajmniej trzy razy dziś zatęskniłam.




Trzy słowa najdziwniejsze

Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.

Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.

Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie.
/Wisława Szymborska/