sobota, 19 grudnia 2015

trzy zero

Pomyśleć by można, że zmiana z dwójki na trójkę wymaga fajerwerków. Tak myślałam będąc jeszcze w Polsce. Smuciła mnie bardzo świadomość, że TEN DZIEŃ będę spędzać bez Rodziny i Przyjaciół. Że urodziny w Afryce to w ogóle super, jasne, ale czemu akurat te okrągłe? No bo jakich fajerwerków się tu można spodziewać?

Niedługo po przyjeździe do Kibeho poznałam Monikę, słowacką wolontariuszkę pracującą z miejscowymi kobietami. Czekało ją to samo - ta sama zmiana kodu, ten sam miesiąc. Różnica dziewięciu dni. Było jasne, że obejdziemy to razem. Pozostawało tylko pytanie: jak? Z siostrami przy kawie? W Regina Pacis przy fancie?

Zróbmy sobie prezent. Może Zanzibar? Wakacje życia? No pewnie. Kiedy, jak nie teraz.

Pojechałyśmy.
Na pięć dni.
Jak było?

Staram się znaleźć odpowiednie słowa. Jeśli powiem, że było dobrze, w Waszych głowach najpewniej zrodzi się pytanie: "ale jak to? tylko dobrze?". Mogę pisać, że było niesamowicie, nieziemsko, kosmicznie, rewelacyjnie, cudownie. Ale każde z tych słów osobno nie oddaje tego, jak było naprawdę. Wszystkie razem natomiast próbują zagadać i nie ujawniają istoty. Zostanę więc przy zwykłym "dobrze", które, choć takim prostym słowem jest, mówi o tym jak naprawdę było. I mówi o tym szczerze.
Dla tych, którzy wciąż czują niedosyt, dodam jedno z moich ulubionych słowackich słów, które właśnie wprowadzam do swojego słownika: było brutalnie dobrze.

Nasz perfektny polsko-słowacki team do zapamiętania na całe życie.
Miejsce również. I do powrotu jeszcze.




Następnie zalała mnie ogromna fala życzeń urodzinowych. To już w Kibeho. Jestem wdzięczna za wszystkie, niech się spełniają. Niektórym z nich z pewnością będę musiała pomóc - za te dziękuję szczególnie, bo w założeniu mają pracę nad sobą. Dziękuję za dźwięki, które popłynęły w moją stronę; za uśmiechy po drugiej stronie monitora; za ciepło, które dało się tu odczuć pomimo chłodnego i deszczowego dnia; za te spóźnione też pięknie dziękuję, bo dzięki nim ten jedyny-taki-dzień-w-dekadzie trwał jeszcze przez kilka kolejnych!



30 lat temu, 14 grudnia, jakoś po wieczornym dzienniku moja Mama mnie urodziła. I za to jej dziękuję.