środa, 15 lipca 2015

kartka z kalendarza

Skreślam dziś piętnastkę. Czerwoną w jednym, różową w drugim kalendarzu.
"Pan dał mi braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej"
Kalendarze wiszą, choć nie mają zawieszek, a w moim pokoju nie ma żadnego gwoździa, poza jednym, który jest już zajęty przez Tego, który dał mi braci. Kalendarze wiszą, bo tutejsze okna im na to pozwalają. Okna, które w naszym europejskim klimacie nie miałyby racji bytu, bo nigdy nie da się ich do końca zamknąć. One są jak nasze stare żaluzje, tylko szersze. I szklane, jak to okna. Pamiętam, mieliśmy w domu takie żaluzje z cienkiej blaszki.
Te okna to są niby tak zaprojektowane, żeby zacinający tropikalny deszcz nie zalewał pomieszczeń.
I co z tego, jak i tak zalewa.
Oczywiście nie teraz, bo teraz tu jest zima i deszczu ni ma. Jest megaśnie sucho. I w ogóle zimno, uwierzycie? W nocy śpię pod dodatkowym kocem. Rano muszę mieć coś ciepłego na ramionach. A w ciągu dnia trzeba się rozbierać, bo słońce praży niemiłosiernie.
Takie różnice temperatur.
W związku z tym sporo tutejszych choruje. Chodzą w szalikach i chustkach na głowach wiązanych tak, że wyglądają jakby na świnkę chorowali.
ZIMA.
Szkoda, że na nartach nie pojeździsz.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz