środa, 2 kwietnia 2014

wakacje

Jakoś mi tak smutno.

Większość dzieciaków wyjechała. Dziś z samego rana, zaraz po naszym marszobiegu. O wschodzie słońca. Powsiadały w pięć, czy sześć podstawionych busów i pojechały. Każdy bus jechał w jakieś konkretne, umówione miejsce z którego rodzice mieli swoje pociechy odebrać. Te, które zostały - prawie 30 osób - albo nie mają do kogo jechać, albo zwyczajnie rodziców lub innych krewnych nie stać na to, aby po dziecko wyjechać, chociażby dlatego, że mieszkają jeszcze spory kawałek kraju od najbliższego miejsca, do którego musieliby dotrzeć. Taka podróż dla rodzica, to bilet w dwie strony dla siebie i w jedną dla dziecka plus jeszcze raz to samo w perspektywie najbliższych trzech tygodni. W sytuacji gdy rodzic zarabia 20 tysięcy franków miesięcznie, a jednodniowa podróż to, optymistycznie zakładając, 5 tysięcy, to samo przywiezienie i odwiezienie dziecka to połowa pensji. Nie mówiąc już o czesnym w szkole. A zazwyczaj na jednym dziecku w rodzinie się nie kończy. Nic więc dziwnego, że tyle dzieciaków zostało. Z jednej strony to smutne, bo przecież każdy, chociaż na święta, chciałby pobyć z bliskimi. Z drugiej jednak - cieszę się, bo Wielkanoc będziemy świętować w sporej grupie.

 No i nie jest aż TAK smutno.




A może to tylko mój egoizm każe mi tak sądzić.
Słyszę właśnie zza ściany cichy, wieczorny płacz pocieszany przez przyszywaną mamę.
Bo ta prawdziwa tym razem nie przytuli.








Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Z dzisiejszego Izajasza. 49,15

2 komentarze:

  1. A dzięki temu, że zostało Was aż 30 to smutek rozłożony na 30 osób będzie mniejszy niż rozłożony na 10 osób! I Twój smutek też na więcej osób się rozłoży! Więc będzie go relatywnie mniej. A że radość, odwrotnie niż smutek, wzrasta wraz ze wzrostem osób, to może scenariusz nie jest taki zły! :)
    B.

    OdpowiedzUsuń