sobota, 8 marca 2014

Tysiąc. Albo i więcej.

Podobno tu jest trochę, jak w Bieszczadach. Nie wiem, nie byłam w Bieszczadach. Słyszałam tylko, że ludzie, którzy tam byli, pokochali ten region i już zawsze będą chcieli tam wracać. Jeśli tak, to podobieństwo rzeczywiście jest. Nie wiem co zrobić, żeby choć trochę słowami przybliżyć to, co tu widzę. Co tu przeżywam. Jeśli napiszę, że jest pięknie, to nikt z Was, mam nadzieję, nie weźmie tego na poważnie. I dobrze, bo tu wcale nie jest pięknie. Tu jest jakoś tak niesamowicie. Jakoś tak niewyrażalnie-pięknie. Tu jest nieopisywalnie. Nawet nie ma takiego słowa: nie-o-pi-sy-wa-lnie. I dobrze, bo tak właśnie tu jest.

Mały to kraj, ale jakby go rozciągnąć i z tych wszystkich wzniesień zrobić równinę, to by było. Tak ktoś kiedyś powiedział.

Bo to Kraj Tysiąca Wzgórz, wiedzieliście? Bo ja nie. Dopóki tu nie dotarłam i się nie przekonałam.

Taki widok mam codziennie w drodze na poranną Eucharystię:



 A taki o zachodzie słońca:



Taki z ganku internatu dziewcząt na deszcz na sąsiednim wzgórzu:


Taki na niebo w ciągu dnia:





A taki na pobliską plantację herbaty:







Przekonałam się. I pokochałam.

2 komentarze:

  1. ej, ale wróć do nas, co?
    bo my tu tęsknimy...

    OdpowiedzUsuń
  2. (ale wiesz, jak rozeznasz, że zostajesz, to zostań - dziś się Jadzia S. wypisała z grupy alternatywnych, panta rei :))

    OdpowiedzUsuń