Jako że Kjub już niedługo wyjeżdża i powoli pakuje manatki poprosił mnie też o swoje dokumenty, które Nasi dosłali nam z Polski do uzupełnienia wniosku o wizę. I jako że udało nam się to załatwić z wydrukami skanów, które dosłali nam wcześniej, teczki z dokumentami z paczki nie wyciągałam. Zatem dziś (po ponad miesiącu od otrzymania paczki) do owej teczki zaglądnęłam. I prawie poryczałam się ze wzruszenia! Oto, co było w środku:
|
Złotowłosa ciocia na zielonogrzywym rumaku <3 |
Cały miesiąc "książeczka" od Enki, mojej bratanicy, przeleżała w pudełku...
|
Konik pod słonecznym niebem to zakładka <3 |
I jako że ciocią jestem i w Polsce i Rwandzie (tak mnie nazywa Mama Bernadetta), tym bardziej cieszy mnie to odkrycie! Zaraz się tu wszystkim pochwalę. :)
Pozdrawiam Was!
Tante Wero.
Czytam, patrzę i uśmiecham się.
OdpowiedzUsuńCudownie poprawiają mi samopoczucie Twoje wpisy. Jesteś jak miód na bolące gardło.
Mogłabym Cię czytać codziennie.
Ba w zasadzie to nawet tak robię. Zaglądam tu codziennie. Gdy nie ma nic nowego to czytam kolejny raz ostatni wpis i czuję znowu tę błogość.
Jesteś moim absolutnym odkryciem.
No i zaniemówiłam.
UsuńTyle słodyczy! Bardzo mnie cieszy i buduje, że tak mnie odbierasz.
Postaram się bardziej (w znaczeniu: częściej)!
Dzięki Agata!
Na to liczyłam ;)
OdpowiedzUsuń