niedziela, 16 marca 2014

la cucaracha!

No i niestety. Dziś z mej ręki (a w zasadzie dzięki klapkom) zginął marnie prusak. No bo ja jeszcze rozumiem, że sobie żyją całą wielgaśną rodziną w kuchni, magazynie i naszym refektarzu. No rozumiem. Tam jest co jeść. Jest gdzie spać - podobno to stworzenia (boskie - jakby na to nie patrzeć) ciepłolubne, a śpią w lodówce. W zamrażalniku też kilka spotkałam. Prowadzą bogate życie nocne, więc przy kolacji zawsze mam towarzystwo. No dobrze, na początku może było mi trochę niezręcznie (rzadko zdarza mi się jadać kolacje w tak dużym gronie), ale już się przyzwyczaiłam. I nie zabijam, tylko straszę. Zrzucam. Zdmuchuję.
Staram się nie zauważać.
Dziś jednak jeden z nich przeszedł samego siebie, gdyż odwiedził mnie w moim w pokoju. I żeby było ciekawiej - wspinał się spokojnie do góry po mojej moskitierze. Po jej wewnętrznej stronie! No tego to już było za wiele! Sprojektowałam sobie od razu prawdopodobną przebytą przez niego drogę - prusaki nie latają, więc musiał co najmniej przejść przez moją pościel. Co najmniej. Wolę nie projektować co więcej.
Swą bezczelność (bezmyślność?) przypłacił życiem.

Zdjęć nie będzie! ;)

1 komentarz: