czwartek, 22 maja 2014

Niedowaga

Żegna mnie dziś - mam wrażenie -  jeszcze piękniejsze niebo, niż zazwyczaj. Takie niebo, że mam wyrzuty sumienia, że chowam się pod dach, zamiast spędzić ostatnią noc wpatrując się w tę nieskończoność. 

Pożegnał mnie dziś także zastęp rozśpiewanych i roztańczonych dzieciaków, wyciskając mi niewidoczne łzy wielkiego smutku  z dodatkiem nadziei, że może ich jeszcze kiedyś zobaczę.
Że wyściskam.
Że pozdrowię.
Że połaskotam.
Że się jeszcze będę mogła z nimi podroczyć.
I nie mam tu na myśli dnia jutrzejszego.

Mówią, że są mi wdzięczni za poświęcony czas i uwagę. Za to, że nie byłam tylko instruktorem ceramiki dla nauczycieli. Za to, że byłam z nimi w ich codziennym życiu.
Nie mają pojęcia, że oni sami są tego przyczyną.

Ci, co nie umieją tego tak powiedzieć, żebym zrozumiała, nie muszą właściwie nic mówić. Mówią za nich smutne, niedowidzące oczy. Albo czuły dotyk dłoni.
Na szczęście mam jeszcze lizaki - wielki powód do uśmiechu, na który tak lubię patrzeć.


Wyjeżdżam, zostawiając w tym miejscu dużą część mnie. I wcale z tego powodu nie jest mi lżej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz