czwartek, 7 stycznia 2016

o tych zza muru

Znam już niemal każde z imienia. Nazywają mnie przyjaciółką, albo po prostu mówią do mnie po imieniu.
Na szczęście już prawie nigdy nie słyszę skierowanego w moją stronę "umuzungu".
Ich sympatię zjednałam sobie kolorem skóry (a jakże) i cukierkami (rzecz jasna).
Teraz staram się nauczyć moich małych przyjaciół, że w naszych spotkaniach wcale nie chodzi o rozdawanie słodyczy. Że warto być miłym dla innych, pozdrowić, uśmiechnąć się, wziąć za rękę i kawałek podprowadzić. Że można się z nami pośmiać tak bezinteresownie - tak, jak to one same robią między sobą, naturalnie.
Trudne to.
Bo one są takie urocze, że czasem nie mogę się powstrzymać. I znowu dostają po cukierku.
Dzieciaki z Agateko.
Ale powoli do przodu.
Walka trwa. :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz