wtorek, 5 stycznia 2016

do Kibeho

Na drogę weź:
różaniec
i swoje grzechy.
wystarczy.
I tak będzie ciężko.

Taką radę dostałam od Brata Zdzicha.
Każdy z nas wziął jeszcze spory zapas wody, który i tak ostatecznie okazał się niewystarczający. I trudności innych, aby było im choć trochę lżej.
I poszliśmy.
Z Butare do Kibeho.
Taka pielgrzymka do domu. Międzynarodowa dodam. Polsko-słowacko-rwandyjsko-kenijsko-kanadyjska.
Trzydzieści kilometrów po tej rdzawej ziemi nieśliśmy nasze i innych ciężary.
I modliliśmy się językami. Sześcioma.
Tak było w połowie listopada.

A pod jego koniec do Kibeho pościągały tłumy na największe lokalne święto - rocznicę objawień Matki Słowa. Znów międzynarodowo.
Była wigilijna procesja ze świeczkami, w błocie i ze spływającym w ciemnościach woskiem.
Były kongijskie tańce na scenie na cześć Bohaterki.
I patchworkowe oczekiwanie na główne uroczystości dnia następnego.

Na sam koniec grudnia natomiast powtórzyliśmy pieszą drogę z Butare do Kibeho. Tym razem w towarzystwie ponad dwustu pięćdziesięciu innych młodych ludzi z Afryki i Europy. Przyjechali z Ugandy, Kongo, Burundi, Tanzanii i Kamerunu, żeby wspólnie z nami, Rwandyjczykami, Polakami, Słowaczkami i Niemkami, modlić się o pokój.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz